Menu

Wchodzimy krok po kroku w samowspółczucie. Korzystając z letnich spacerów i może większego luzu, zachęcałam Was do posłuchania siebie, zatrzymania się na chwilę w codziennym pędzie i zobaczenia tego, co w każdym z nas głęboko. W ten sposób poznajemy siebie, odkrywamy nasze uczucia, emocje, pragnienia. Dajemy sobie szansę na ich nazwanie, wyrażenie. Idąc tą drogą może nam się przydarzyć poczucie absolutnego wyizolowania i odosobnienia w tym, co nam się przydarza i co w związku z tym z nami się dzieje. Może pojawić się takie poczucie, że tylko ja doświadczam takiej katastrofy i nikt nie jest w stanie nawet sobie wyobrazić co się ze mną i we mnie teraz dzieje. Jest to bardzo trudne przeżycie. Wiem, bo zdarzyło mi się przez to przejść kilka razy w życiu. I wiem również, co mi pomogło.

Gdy jesteś w takim miejscu, to z pomocą przychodzi odwołanie się do wspólnoty ludzkich doświadczeń. Nie jestem jedyną osobą na świecie, która straciła bliską osobę, została zwolniona z pracy czy jest poważnie chora.  Trudne doświadczenia są niestety codziennie udziałem bardzo wielu ludzi. Tak wygląda nasze ludzkie życie, składa się z wielu doświadczeń, w tym także tych trudnych. Refleksja nad tym jak wiele osób jest (było i pewnie będzie) w takim samym, lub podobnym położeniu powoduje, że emocje i uczucia nie są już tak ostre. Świadomość, że to doświadczenie nie jest czymś nadzwyczajnym, a jednym z wielu wpisanych w drogę człowieka, pozwala zmniejszyć ból. Właśnie to poczucie wspólnoty i chęć dzielenia się doświadczeniami pcha ludzi do zakładania organizacji (fundacje, stowarzyszenia) oraz rozpowszechniania swojej wiedzy w mediach społecznościowych. W ten sposób swoje trudne emocje można przetransferować w coś dobrego, pomocnego innym, wyciągnąć dłoń w sytuacji, gdy samemu potrzebuje się pomocy.

Aby móc dzielić się swoimi doświadczeniami i przyjmować doświadczenia innych, potrzebna jest duża akceptacja tego co się wydarzyło, otwartość i brak lęku przed ocenianiem przez otoczenie. Nie jest to łatwe, gdyż wielu z nas zależy mocno od takich ocen zewnętrznych i na nich buduje swoje poczucie wartości. Nie akceptujemy tego, co może być rysą na „nieskazitelnym obrazie” jaki chcemy widzieć sami i pokazywać wokół.

Dlatego ten krok wejścia w samowspółczucie nie jest szybki i prosty, choć może się taki wydawać na pierwszy rzut oka. Ten etap też wymaga od nas czasu na pobycie ze sobą, na refleksję i budowanie akceptacji rzeczywistości takiej, jaka do nas przychodzi. Warto próbować, pomału, krok po kroku. I znowu myślę, że także tym razem aura nam sprzyja: deszcz i szare chmury, duży fotel z ciepłym kocem, kubek dobrej herbaty z miodem i może mruczący kot na kolanach… i tak cieplutko zanurzamy się w siebie😊

Skomentuj

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.