Menu

W ostatnim czasie wysłuchałam 2 opowieści o przywództwie. Różne osoby, różne sceny, ale podobne przeżycia i podobne działania.

opowieść pierwsza

Historia dla mnie zaczyna się od spotkania z przyjaciółką. Opowiada mi o problemach swojej córki (nazwijmy ją M) w pracy, problemach z szefową. Umawiam się z M na taką małą sesję wsparcia. M opowiada o szefowej traktującej ludzi jak niewolników, kompletny brak szacunku w rozmowie, wtłaczanie w buty ofiary, odbieranie godności i prawa do bycia partnerem, do własnego zdania i własnych uczuć. Słucham i nie czuję się z tym dobrze (przypominają mi się moje własne traumy przywódcze). Sytuacja nie trwała długo, ale M bardzo to przeżywała i nadal w głowie siedzą wszystkie przykre i trudne sytuacje. Co będzie, gdy to się powtórzy? Przechodzimy przez doświadczenia ostatnich tygodni i wspólnie szukamy sposobów na efektywne działanie w podobnych sytuacjach. Budujemy granice, których nikt nie ma prawa przekraczać. Szukamy asertywności i pewności siebie. Dochodzimy do konkluzji, że przecież w ostateczności można zmienić otoczenie (czyli pracę) i w ten sposób uciec od widma strasznej szefowej…

opowieść druga

Spotykam znajomą (pani w “wieku średnim”) w jednej z uliczek w centrum miasta i wracamy razem w stronę naszych domów. Zaczynamy rozmowę o pracy, zupełnie niewinnie, taki zwykły “small talk”. Przeradza się w bardzo poważną historię wieloletniej frustracji i walki o własną godność, i prawo do pracy w sposób etyczny. Historia dotyczy wielu osób pracujących razem pod nieszczęsnym dowództwem osoby, która zdecydowanie postrzega swoją rolę autorytarnie. Eksperci są traktowani jak nie nie wiedzące “świeżynki”, osoby mające własne zdanie stają się automatycznie wrogami. Cały zespół został podzielony, brak zaufania, brak współpracy. Pracownicy po wielu latach wzięli jednak sprawy w swoje ręce i chcą zmienić swoją rzeczywistość, chcą pracować razem ale w atmosferze szacunku, doceniania, uczenia się i otwartości. Oczywiście, że się boją, nie wiedzą jak ich walka się skończy, zwłaszcza, że przymierzają się do rozbrajania starego układu. Ale mają nadzieję, że uda im się zmienić rzeczywistość. Kibicuję im z całego serca i liczę na to, że moja znajoma wreszcie po wielu latach odetchnie i znów będzie czerpała radość ze swojej pracy.

Dwie bardzo różne osoby, dwa odmienne scenariusze ale podobne emocje i brak zgody na nieludzkie traktowanie przez szefa. I chęć działania, wyjście poza sferę znaną i próba podjęcia walki. Obie historie dzieją się w tym samym czasie. Obie wspieram i wierzę w happy end. I zastanawiam się co siedzi w umysłach i sercach tych szefów, że tak nie widzą innych wokół siebie. Innych ludzi, którzy też myślą i czują, którzy są profesjonalistami w swoich zawodach, chcą prawdziwej współpracy opartej na szacunku. Zarządzanie z szacunkiem – dlaczego tak trudno go doświadczyć…

Skomentuj

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.