Menu

Od października każdego roku jesteśmy torpedowani „magią świąt”. I bardzo przewrotnie, w czasach mojego dzieciństwa, gdy nie było tego potężnego medialnego PR-u świąt, one były dla mnie bardzo magiczne. Bo jak mogły być inne, gdy choinka była taka kolorowa w tej szarości! Gdy pod choinką pojawiały się nie wiadomo skąd prezenty i były takie specjalne😊 Chętnie pomagałam w robieniu pierniczków czy układaniu łańcuchów na drzewku świątecznym. I to wszystko tworzyło klimat pięknych świąt.

A potem jakoś tak zaczęło się strasznie – bo nagle usłyszałam, że POWINNAM robić te pierniczki i MUSZĘ umyć okna w swoim mieszkaniu. No i TRZEBA kupić prezenty wszystkim. A potem siedzieć obowiązkowo na dwóch wigiliach i umierać z przejedzenia/nudów/niechcianych dyskusji/trudnych pytań (czasami pojawiało się to wszystko podczas jednego spotkania). I wówczas pierwsze jingle świąteczne zaczęły kojarzyć się ze strasznymi świętami. Te dni świąt to był czas, po którym MUSIAŁAM odpocząć, zrzucić z siebie te wszystkie trudne emocje.

Ale po wielu latach powracam do magicznych świąt😊 To inna magia, bo mocno sama ją „robię”, bo wiem czego potrzebuję i czego chcę. I lepię ponad 200 mikro uszek, bo chcę. I piekę pierniczki z dziećmi, bo to lubię. Pomyślałam, że warto może podzielić się z Wami moją refleksją co zabija magię świąt, bo może się okazać, że tak samo to działa u Was. I może te moje myśli się Wam przydadzą…

U mnie widzę dwa duże świąteczne „killery”, które trochę się nakładają i przenikają:

  1. powinność
  2. brak granic

Powinność to taka stara wysuszona i mało lubiana ciotka, która wie lepiej co Ty musisz zrobić. Siedzi w Twojej głowie i uporczywie podpowiada: „umyj okna!”, „jak to, nie posprzątasz w szafach?!?!”, „kupne uszka???”. A Ty robisz to co wydaje Ci się, że trzeba, musisz, bo tradycja, bo co inni powiedzą. Niestety nasz świat jest pełen powinności, a my się im poddajemy, bo tak TRZEBA, bo MUSZĘ. I cierpimy – w środku krzyczymy, że nie, nie mamy siły, ochoty, wszystko się w nas burzy. I ta niezgoda wychodzi na zewnątrz w krzywym spojrzeniu, w krytycznych uwagach, w zmęczeniu i braku radości. A może być inaczej. Gdy słyszysz ten skrzekliwy głos ciotki Powinności (a czasami mamy, teściowej, koleżanki, itp.), nie daj się, zadaj pytanie, dlaczego? Czy tego właśnie chcesz? Czy to jest najlepsze dla Ciebie? Spacyfikuj powinność i zrób to, co naprawdę chcesz, co da Ci radość. Zdecydowanie ten czas będzie lepszy z Twoją dobrą energią a wciąż brudnymi oknami i bałaganem w szafie. Bo Twoja dobra energia daje radość innym a to chyba o radość chodzi w te święta (i nie tylko w święta)…

Brak granic najlepiej jest widoczny przy stole  swiątecznym. Nie masz ochoty odpowiadać na trudne dla Ciebie pytania, ale wijesz się w dziwnych odpowiedziach zamiast powiedzieć wprost, że nie, nie masz ochoty rozmawiać na temat X,Y,Z. Już nie możesz patrzeć na śledzia i kutię ale spróbujesz, bo przecież tak ciocia prosi. Każdy z nas ma prawo postawić asertywnie granicę. Asertywnie, czyli nie krzykiem, nie z agresją a z szacunkiem przede wszystkim do siebie i innych osób wokół nas. Tu nie ma, że „nie wypada”, „powinnam, bo to grzecznie”. Nie. Tu jestem ja z moimi potrzebami i dbaniem właśnie o siebie, swój komfort, swoje zadowolenie. To niby takie proste a jednak nas zadziwia. Że teraz mam zacząć myśleć o sobie? To takie egoistyczne, a egoizm nie jest dobry, zawsze mówiono z pogardą o egoistach… To POWINNAM o sobie pomyśleć, zadbać o siebie, czy też NIE WYPADA… gdy myślisz o sobie i dbasz o siebie najpierw to czujesz się zadbany, spełniony, zaopiekowany, a to daje Ci poczucie zadowolenia, szczęścia, radości. Jak jest Ci dobrze to łatwo dzielić się tym dobrem z resztą świata😊 Nie możesz dać dobra, jeśli go nie masz… Stawiaj jasno granice także w czasie świąt, ucz swoich bliskich, że masz swoje zdanie i ono jest może inne, może zaskakujące, ale nie chcesz być na trzech wigiliach z rzędu i nie masz ochoty na spędzenie dwóch dni w kuchni przy garach… możesz nie chcieć. Zobacz jak będzie Ci lżej, gdy to powiesz (spokojnie, grzecznie a jednak stanowczo) i zobacz reakcje innych, te dzisiejsze i te za rok, dwa, gdy już wszyscy przyzwyczają się do Twoich granic.

Moje pierniczki nie są jeszcze polukrowane, bo jakoś „pomocnicy” mają inne priorytety… i może będą w tym roku bez lukru, bo ja mówię z uśmiechem „pas”.

Pięknych Świąt z ich magią, kolorami, zapachami i smakami. Smakujcie każdą świąteczną chwilę i cieszcie się nią!

Skomentuj

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.