Bardzo szybko minął mój pierwszy rok samodzielnej pracy, JA jako moja własna marka, JA jako mój własny szef i JA jako pracownik, twórca, mówca….
Za każdym razem spotykając znajomych z poprzednich miejsc pracy, słyszę pytania: I jak? Dobrze jest na swoim? Jak sobie radzisz?
I to wbrew pozorom nie są pytania do szybkiej i jednoznacznej odpowiedzi.
Chcę Wam opowiedzieć co kocham w mojej pracy i zobaczymy co pozostanie po ciemnej stronie mocy…
Przede wszystkim niezależność – zawsze byłam niezależna i zawsze wkurzało mnie strasznie jak ktoś kazał mi robić coś po swojemu a ja miałam inna wizję. Teraz mam wizję i omawiam ją z klientem. Nie ma pośredników, „mieszaczy” i „podważaczy”. I to mi bardzo pasuje😊
Nie mam sztywnych ram – ja decyduję kiedy pracuję, z kim pracuję i jak pracuję. Tę decyzyjność uwielbiam, choć nie zawsze jest to proste – bo odmowa ma swoje konsekwencje… Ale i tak to kocham!
Poznaję mnóstwo ludzi, dobrych, życzliwych, wspierających i czerpię od nich garściami! Mam fantastyczną managerkę mediów społecznościowych – jest nie tylko świetna w tym co robi, jest bardzo pozytywna i dodaje mi skrzydeł, inspiruje, wyciąga ze mnie ukryte talenty😊 Uwielbiam pracę z Olą!!! Mam wokół siebie dużo bardzo pozytywnych ludzi – klientów i współpracowników, którzy stają się moimi dobrymi kumplami, bo „czujemy tego samego bluesa”, mamy te same wibracje. Są takie spotkania biznesowe, które dzieją się w ogrodzie, przy pysznej kawie i domowym ciachu (eko, bio, vega), i są bardziej spotkaniem towarzyskim niż sesją rozwojową😉 Taka praca to czysta przyjemność dla obu stron.
Kocham to co robię bo każdego dnia, przy każdym spotkaniu widzę sens tej pracy. Uśmiech, zrozumienie i zadowolenie z odkrywania siebie, potencjału własnej osoby czy własnego biznesu, to właśnie TO czego ja chcę w pracy z klientem. To mnie napędza i to jest ten speed! Dla tych momentów warto się starać i wymyślać😊
Do każdego klienta podchodzę indywidulanie, bo mogę, bo mam czas, bo na to po prostu zasługuje ten człowiek. Każdy jest inny, ma inne potrzeby, a mnie stać na to, żeby do tych potrzeb się odnieść. Indywidulanie, jak psychologiczny krawiec😉 To też kocham, bo chyba nie powiedziałam jeszcze…
Po roku pracy dojrzałam do tego, żeby mieć własne biuro – i znów czuję ekscytację, bo tworzę po raz kolejny coś bardzo namacalnego, mojego, zgodnie w moimi potrzebami i zachciankami. I to jest piękne!
I teraz wejdę trochę do cienia – do miejsca gdzie nie wszystko jest zawsze proste i jasne.
Własna praca to też osobista odpowiedzialność, jestem tylko ja i skoro ja decyduję, to też w pełni ponoszę odpowiedzialność. A jest to duża odpowiedzialność, bo pokazuję ludziom jak mogą się zmienić i co mogą osiągnąć. Buduję oczekiwania i chcę, żeby mogli je spełnić. W większości przypadków efekty widzimy dość szybko😊
Własna praca to też tworzenie produktów, budowanie marki i sprzedaż własnych możliwości. To nie jest proste, ale mam profesjonalne wsparcie a robiąc to, w czym jestem dobra i co kocham, wzbudzam zaufanie wśród potencjalnych klientów (tak mówią klienci). Zadowolony klient wraca, chce więcej a do tego poleca moje usługi innym – to bardzo cieszy, ale jest nie lada wyzwaniem. Własny biznes, nawet malutki to też cała administracja, rozliczenia i tu znów mam świetne wsparcie w osobie mojego księgowego. Nasze miesięczne spotkania to bardziej kawa i opowieści niż rachunki😉
Praca indywidulana jest sukcesem, gdy się go buduje krok po kroku, szczerze, otwarcie i z dobrą misją.
I tak sobie to wszystko układam już 12 miesięcy…
Życzę sobie dalszej odwagi, energii, dobrych pomysłów i dobrych ludzi wokoło!
Niech moje refleksje będą dla Was inspiracją, wskazówką, natchnieniem albo po prostu miłym czytaniem😊
Skomentuj