Wakacje to dobry czas na poznawanie siebie. W czasie wakacji żyjemy trochę inaczej, aktywność zawodowa jest inna, życie domowe jest mniej napięte, bo nie ma szkoły, bo „wyjechali na wakacje wszyscy nasi podopieczni*”. Ten inny czas pozwala na inne, niestandardowe myślenie i jest właśnie dobrą okazją na odkrywanie siebie.
Gdy w cieniu na leżaku wsłuchuję się w brzęczenie pszczół albo podziwiam kolorową ważkę, łatwo jest mi przejść do zastanawiania się co czuję. Co czuję w związku z tym, że tak sobie leżę i NIC NIE ROBIĘ!!!
Jeszcze nie tak dawno nie potrafiłam „nicnierobić”. Był to stan zupełnie mi obcy i postrzegany jako najwyższy stopień zgniłego lenistwa. Nie można było nie sprzątać /czytać /gotować /prać /biegać /itd. Bo to dla mnie oznaczało, że marnuję mój czas, a tyle jest do zrobienia zdecydowanie ważniejszych rzeczy niż „nicnierobię”!!! Przeszło mi to myślenie, ale nie natychmiast, nie za machnięciem różdżki Pottera. To był dłuższy proces rozumienia, że nie znam siebie, nie wiem co czuję i jak czuję. A jak odważyłam się poczuć siebie, to czas spędzony z samą sobą jest tak ważny i wspaniały, że nikomu nigdy go nie oddam! Paradoksalnie czas na byciu ze sobą pozwala mi być bardziej z innymi (i zaraz powiem co mam namyśli).
Moja koleżanka ostatnio opowiedziała mi historię swojej drogi do medytacji i wyglądało to dosyć podobnie – agresor uruchamiał się przy pierwszej sekundowej refleksji „ja nic nie robię”. Jak widać tak się dzieje, tak funkcjonujemy w obecnej rzeczywistości i wychodzenie poza nią nie jest bardzo proste.
Momenty bycia ze sobą nie zawsze są miłe. Oczywiście, gdy czuję radość i przyjemność, to wspaniale jest w niej trwać świadomie, i uczyć się tego mechanizmu dającego tak cenne emocje, przyjemny relaks i potrzebną energię. Tak samo jednak czuję trudne emocje jak złość, smutek, niechęć. Wejść w te emocje głębiej i odkryć jaka informację niosą, nie jest już tak łatwo i przyjemnie. To czasami boli, bo nagle możesz odkryć, że Twoja „od zawsze przyjaciółka” wcale nie daje Ci wsparcia, nie czujesz do niej głębokiej sympatii i oddania, a wręcz coś innego… trudno jest takie odkrycie zignorować. Trudno dalej z nim żyć tak samo. Tego typu „znaleziska” proszą o opiekę i adekwatne reakcje, które pozwolą żyć Ci w zgodzie ze sobą. I to boli, nawet mocno. Daje natomiast dużą klarowność – kim jestem, czego potrzebuję, na co mam ochotę, czego oczekuję od siebie i od innych. I odpowiedzi na te pytania stają się jasnym wyznacznikiem mojej drogi. Bo jeśli już wiem kim jestem i gdzie idę, to moja drogą staje się bardziej określona i wiem, że na końcu jest jakiś cel (który też już znam). Przez taki proces odkrywania siebie przedefiniowałam swoje relacje z bardzo bliskimi mi do tej pory ludźmi. Ponieważ jest to długotrwały proces, więc nie jest to raptowne zakończenie związku czy foch na wieki. Jest to rozumienie jakości danej relacji i swoich oczekiwań wobec tej relacji. A ponieważ już wiem czego chcę (a czego nie), to nie wchodzę w sytuacje (i relacje), które nie mają szans na spełnienie moich oczekiwań.
Jak to możliwe, że im lepiej siebie znam, tym lepsze mogą być moje relacji z innymi? Widzę to na kilku płaszczyznach. Przede wszystkim ucząc się uważności na sobie, przenoszę to również na ludzi wokół mnie. W pewnym momencie uważność staje się standardem mojego własnego zachowania. Zaczynam widzieć więcej i rozumieć lepiej, zwłaszcza jeśli dotyczy to bliskich. Drugi aspekt to rozumienie, co ja chcę w tej relacji a czego chce druga osoba. Gdy znam swoje potrzeby, to już mamy w danej relacji kawałek pracy za sobą. Przechodząc przez proces poznawania siebie mam już jakąś praktykę w zadawaniu pytań, np. o rozumienie potrzeb. Dlatego też łatwiej mi teraz na głos pytać partnera (w danej relacji). Łatwiej jest też zrozumieć różne reakcje, emocje, bo już sama przeszłam przez ten proces nie raz. I kolejny puzel tej układanki – gdy poznaję siebie, to się zmieniam, moje reakcje stają się inne, moje zachowanie tonizuje się… a to jaka jestem, ma wpływ na moje relacje ze światem.
Stałam się zdecydowaną fanką czasu poświęcanego sobie. Dzięki temu, że nie biegam, nie „muszę” już wielu rzeczy, to mam ten czas na najbardziej fascynujące odkrywanie. Jest to dla mnie tak samo wspaniała przygoda, gdy zawodowo jako psycholog pomagam innym odkrywać swoje potencjały i wewnętrzne skarby. Zapraszam w taką niekończącą się podróż i zawsze jestem gotowa do wspierania drogi uważności na siebie😊
*cytat z piosenki Kult „Gdy nie ma dzieci”
Skomentuj