Menu

Świąt wokół nas mocno zawirował. Zdroworozsądkowo poddajemy się izolacji w domach, ale też chyba nie do końca mamy poczucie, że to do nas należą pewne decyzje. I co z tym począć? Jak możemy się odnaleźć? Od pierwszego dnia „domowego” porady typu – posprzątaj garaż, umyj okna, upiecz ciasto… no i dobrze, jest to dobry sposób wykorzystania przymusowego siedzenia na zrobienie czynności, które zawsze czekały w kolejce, właśnie na ten moment.

Ja mam jeszcze dodatkowe pomysły, które realizuję od kilku dni. Można je spiąć klamrą UWAŻNOŚĆ. Zakupiłam jakiś czas temu szkolenie on line na temat mindfullness, licząc na to, że jeśli jest otwarte 9 miesięcy, to zdążę. A tu proszę – nie muszę szukać czasu, bo on tak po prostu jest😊 I przechodzę poszczególne moduły i ćwiczę, ćwiczę… i oto czym się dzielę:

Po pierwsze AKCEPTACJA

Jestem tu i teraz a to oznacza, że siedzę w domu od czwartku i nie mam pojęcia ile jeszcze to potrwa. Oczywiście, że wymykam się na szybkie zakupy, czy zakupy dla mojej przyjaciółki, która jest w „oficjalnej” kwarantannie. Wymykam się też na spacer – idę pustą aleją wzdłuż parku i słyszę śpiew ptaków, zawsze zagłuszany przez samochody… nie narzekam, nie irytuję się, ale zaczynam dostrzegać to, co może dać mi RADOŚĆ. Nie na wszystko mam wpływy bezpośredni, tak już jest i to akceptuję.

Po drugie SKUPIENIE UWAGI na szczegółach

Nie muszę śpieszyć się do pracy ani robić śniadania do szkoły, więc rano mogę chwilę poleżeć w łóżku, spojrzeć na widok z okna, zobaczyć drzewa, niebo, chmury, ptaki… to jest ten sam widok od 13 lat a ja widzę go po raz pierwszy… Parzę rano herbatę i mam czas, żeby powąchać ją, zastanowić się gdzie rosła, wyobrazić sobie to pole herbaciane. Dlaczego do tej pory tego nie robiłam? Takie świadome delektowanie się codziennością jest bardzo przyjemne😊

CIERPLIWOŚĆ rodzi się jakoś naturalnie, nie ma pośpiechu, nie ma przymusu, więc pojawia się i ona. Jest nawet pewnym zaskoczeniem, że wcześniej jej nie było, bo z nią całkiem mi dobrze. Chyba zastawię ja sobie na czas „po zarazie”, bo dzięki niej więcej pozytywnych emocji w domu. Mniej „fuczenia” i „focha”, jakoś tak bardziej relacyjnie.

I chyba najważniejsze czyli POZNAWANIE SIEBIE. Począwszy od poznawania swojego oddechu i świadomości ciała, poprzez poznawanie swoich emocji i analizę własnych reakcji. Taka praca badawcza na własny użytek, na własnym materiale. Dlaczego? Bo właśnie mam na to czas a nabrałam odwagi i ochoty. Pomaga mi poranna sesja jogi, która też może trwać dłużej niż 15 minut😊

I tak oto możemy całkiem przyjemnie i bardzo poznawczo spędzić ten czas przymusowej izolacji. Zapraszam do uważnego esplorowania siebie!

*tytuł artykułu wzięłam prosto z mojego ulubionego Marqueza („Miłość w czasach zarazy” Gabriel Garcia Marquez) – polecam swoją drogą lubiącym książki i realizm magiczny Ameryki Łacińskiej.

Skomentuj

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.