Menu

I nareszcie są wakacje:)

Wielu z nas już wie, gdzie i kiedy pojedzie na wytęskniony urlop. To jest ten moment, gdy już maksymalnie jesteś zmęczona/y codziennością, trudna rzeczywistość Cię przytłacza, ale wiesz, że już za chwilę na urlopie będzie wspaniale.

Tak sobie to wymyślamy, jakby urlop był poza rzeczywistością, sam w sobie był magiczny i działał cuda na naszą wymęczoną psyche. A tak nie jest… to jaki będzie Twój wakacyjny odpoczynek zależy od tego jak mocno wsłuchasz się w swoje potrzeby. Jeśli pobiegniesz „jak wszyscy” zgodnie z trendami, może się okazać, że będzie to wakacyjna „wtopa”. I nie myślę o widokach i pięknych zdjęciach wrzucanych non stop we wszelakie media. Chodzi mi o autentyczne i głębokie poczucie odpoczynku, powrotu do siebie, spełnienia swoich potrzeb i pragnień, faktyczne zadbanie o siebie.

Zanim porozmawiamy o planowaniu urlopu, chcę przez moment skupić się na jego sensie samej idei urlopu. Urlop jako taki jest mocno związany z pracą i koniecznością (wielokrotnie udowodnioną) oderwania się od tej pracy. Od wielu już lat mówimy o właściwym balansie między pracą i „nie-pracą”. A jeśli czas urlopu ma być relaksem, czymś odwrotnym od stresów codziennego dnia, gonitwy i osiągania „targetów”, to może warto się zastanowić jak rzeczywiście chcemy spędzić te dni, aby osiągnąć ten szczytny cel.

W wielu przypadkach, gdy planujemy letni odpoczynek (czy jakikolwiek inny moment wytchnienia), myślimy o potrzebach innych osób – dzieci, partnera, a nie swoich własnych. A czasami po prostu jedziemy tam, gdzie znajomi i nie zastanawiamy się specjalnie czy jest to dobre dla nas. Jest na fali i już wszyscy tam byli, to ja też MUSZĘ.

Jeśli czekamy na urlop letni cały rok, to chyba warto się zastanowić czego potrzebujemy od tych kilku dni/tygodni. Skoro mamy wypocząć, to warto zadać sobie pytanie od czego chcę odpocząć? Czego potrzebuję, żeby się zresetować?

Przeżyłam kilka takich urlopów, że po powrocie do domu najchętniej poszłabym na kolejny urlop, bo byłam fizycznie zmęczona. Oczywiście, że odpoczęłam od pracy, ale tak zaplanowałam sobie czas intensywnie, że nie było czasu na lenistwo, życie bez zegarka, spokojnie, nie nadal w biegu.  Teraz gdy patrzę na te urlopy, jasno widzę, że był to czas kontynuacji nawyków w pracy – miało być szybko, intensywnie, były ambitne cele do realizacji (wszystkie szczyty/katedry/muzea/filmy/itd.). Wszystko było realizowane zgodnie z planem, nawet jeśli niekoniecznie się chciało wchodzić do kolejnego już muzeum. I w efekcie była masa wrażeń, pełno zdjęć i cudne opowieści. Ale było też nieustanne zmęczenie, bo cały czas fundowałam sobie znane z pracy stresory.

Ten etap poszukiwania wrażeń i kumulacji doświadczeń wakacyjnych mam za sobą. Dotarłam do głęboko pochowanych moich własnych potrzeb i dzielnie realizuję je w czasie wszelakich wakacji (letnich, zimowych, jesiennych, itd.). Już wiem, że lubię być w ciszy, wokół przyrody, bez zgiełku ludzi, wrzasków. Spacery, czytanie na trawie i pozwolenie sobie na błogie „nic-nierobienie” jest moim wakacyjnym kompletem marzeń, które spełniam tak często jak to możliwe.

A co z Twoimi potrzebami odpoczynku? Czy wiesz, kiedy najlepiej się regenerujesz? Pomyśl o swoich dotychczasowych urlopach z perspektywy poczucia własnego odpoczynku. W jakim miejscu, w jaki sposób i w czyim towarzystwie najlepiej wypoczywasz?

Był taki moment w moim życiu, gdy pracowałam bardzo intensywnie na etacie i w tym samym czasie próbowałam (bez sukcesu) zdobywać medale Matki Polki, Żony Wieków i Gosposi Wszechczasów – wówczas okresem najlepszego odpoczynku był samotny czas, gdy rodzina była na wakacjach😊 Sama praca zawodowa wydawała mi się wówczas czystym hobby a domowe obowiązki znikały na dłuższy czas. I to był mój Mauritius…

Samych wspaniałych odpoczynków niekoniecznie na końcu świata, ale koniecznie bardzo w zgodnie ze sobą!

Po więcej w lipcu zapraszam tutaj:  www.facebook.com/azlpsychologbiznesu

Skomentuj

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.