Menu

Właściwie to pytanie jest worem pytań o wpływ płciowości na role organizacyjne, ale chcę się teraz przypatrzeć temu jednemu elementowi: jakie cechy związane czy kojarzone z płcią wpływają na postrzeganie szefa.

Temat był dla mnie kiedyś bardzo ważny – zostałam przesunięta na stanowisko szefa bardzo męskiego działu. Byłam ja i kilkuset facetów. Do tego byłam młoda (w okolicach trzydziestki) i nie miałam żadnego doświadczenia w produkcji, którą miałam zarządzać. Wydawało mi się, że wszystko działa przeciwko mnie, nawet moje atuty tu przestają mieć znaczenie. Cała fabryka śmiała się z mojego nowego działu, że będzie nimi “rządzić baba z HR”… Nie można było z tym czuć się dobrze.

Chciałam nie tylko przeżyć, ale chciałam też pokazać, że moje spojrzenie na zarządzanie siłą rzeczy jest inne niż moich poprzedników. Nie wyrosłam na produkcji i nie znałam się na niej, ale za to znałam się “na ludziach”. Postanowiłam wykorzystać mój naturalny bardziej emocjonalny i miękki (“kobiecy”) sposób mojej pracy z ludźmi (w porównaniu do moich kolegów oczywiście). Co to oznaczało w praktyce? Słuchałam, dawałam przestrzeń do “wygadania się”, pomagałam w kwestiach nie-technicznych (bo tam byłam pewna swoich kompetencji). To nie było dla mnie inne i nowe podejście, zastosowałam swoje standardowe praktyki, które jednak były bardzo nowe dla moich pracowników.

Szybko okazało się, że tego potrzebowali moi liderzy, do ich niewątpliwej technicznej eksperckości byłam w stanie dodać kompetencje miękkie, budować je z nimi krok po kroku każdego dnia. Myślę, że docenili to oni sami (niektórzy mówili o tym wprost), ale także organizacja. Dla mnie największą nagrodą były awanse moich liderów na stanowiska managerskie i sposób w jaki sobie radzili w nowych rolach.

To doświadczenie pokazało mi, że jednak umiejętności pracy z ludźmi są bardzo ważne, a niestety niekoniecznie mamy gdzie się ich uczyć. Podejście empatyczne, stawiające człowieka w centrum sprawdza się. Moje obawy, że ja kobieta sobie nie poradzę w tym męskim świecie, szybko się rozwiały. Głównie dzięki otwartości, autentyczności i szacunkowi.

Czy bycie kobietą pomogło mi w tym? Myślę, że mój sposób pracy, zupełnie inny, kładący nacisk na inne (ludzkie) elementy, był łatwiej zaakceptowany, bo właśnie był tłumaczony kobiecością. Ale to chyba jednak nie płeć a raczej wiedza, doświadczenie (zdecydowanie bardziej “miękkie”), obserwacja i empatyczność mi pomogły. A te wszystkie elementy nie są przypisane do jednej tylko płci.

Miała w swoim życiu zawodowym zarówno szefów jak i szefowe (tych było jednak zdecydowanie mniej). I bez względu na płeć mogę ich podzielić na dobrych, z którymi chętnie bym nadal współpracowała, i takich, których nie muszę już spotykać na swojej drodze. Różnił ich przede wszystkim cel bycia szefem. Ci, którzy chcieli być ważni (“jak magi w zupie mlecznej”) padali bardzo szybko się wykładali i nikt nie kwapił się do tego, żeby im pomóc.

Nie każdy może być szefem, a dobry szef się “sam się obroni” bez względu na płeć.

Skomentuj

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.